poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Wielki powrót?

Witajcie!
Zapewne nie zauważyliście mojej nieobecności... A ona jednak była. :)
Dlaczego nie ma rozdziału już dwa miesiące? 
Powiedzmy, że poniosły mnie wakacje, których z pewnością nie zapomnę. ♥ Z przykrością je będę żegnać, chyba jak każdy. 
Ale...
Koniec wakacji - początek roku, oznacza też mój powrót w progi bloga! Cieszy się ktoś? Więc, gdy tylko ogarnę do końca rzeczy związane ze szkołą, poświętuje urodziny i w ogóle parę spraw to będę już systematycznie (oczywiście na miarę możliwości i wolnego czasu) dodawać kolejne sceny "z życia" bohaterów. 
Korzystając z okazji - Dziękuję za 15 komentarzy do rozdziału szóstego, jak na razie jest to ich największa liczba. Swoją drogą mam nadzieje, że się będzie zwiększała, zarówno jak i liczba czytelników. I hope... :) 

Tak, jest jeszcze sprawa dotycząca historii. Jak wiecie główni bohaterowie mają po 16 lat, więc nie chcę byście mieli mi za złe, dziwne - fakt, że w pewnym momencie zostanie dodane "2 lata później" czy coś w tym stylu. Chcę bardziej urozmaicać opowiadanie, a jak wiecie 16-nastoletni ludzie nie mogą wszystkiego, co też to ogranicza. Myślę, że nie będzie z tym problemu? :) 

A! Jeszcze jeśli ktoś z Was chciałby mnie odnaleźć na twitterze, to niestety nie zrobi tego z linków podawanych wcześniej, ponieważ zmieniłam nazwę. Teraz możecie mnie znaleźć jako @luvmyzgred oraz na asku - AwwMyHoran .

Kocham, wasza @luvmyzged x 
PS. Do zobaczenia przy siódmym rozdziale! Oraz zapraszam do komentowania. ;3

poniedziałek, 22 lipca 2013

The Versatile Blogger

Hej Wam. x
Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez Glaxy_Love z bloga http://theimpossible-becomes-possible.blogspot.co.uk/ , za co serdecznie dziękuję. xx


Zasady nominacji (konkursu)
- podziękuj nominującemu (osobie od której dostałeś TVB)
- opublikuj nagrodę na swoim blogu
- napisz siedem faktów o sobie
- nominuj piętnaście blogów to TVB, które na to zasługują
- poinformuj osoby które nominowałeś na ich blogu. 

Fakty o mnie
1. Lubię podróżować.
2. Mam brata - Wiktora (3 latka) i cztery przyrodnie siostry.
3. Mieszkam na wsi za Sanokiem (woj. podkarpackie)
4. Kocham smutne piosenki. 
5. Noszę okulary.
6. Jestem Directioner, Sheeraner, Mixer,Little Liar, Blogger, fanką Justina Biebera.
7. Gram w Need For Speed World. :)

Blogi, które nominuję
http://family--secrets.blogspot.co.uk/ (by. @Ada_23d & @just_M_93)
http://www.zapach-marzenia.blogspot.co.uk/ (nie znalazłam tt autorki)

Przepraszam, że nie ma 15-nastu ale nie czytam aż tylu. ;)
Podane nicki są nazwami z twittera. Kolejność blogów jest przypadkowa!

PS. Nie wiem, kiedy nowy rozdział, ponieważ teraz jestem w Londynie i nie mam kiedy pisać. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi i nie ubądzie czytelników. Dziękuję, że mnie wspieracie i po prostu jesteście! ♥ 







wtorek, 2 lipca 2013

Chapter 6 "Oszukiwanie. Nie czyni nas lepszymi."

Rozdział dedykuję @Just_Bitch_ .
Dziękuję za wsparcie. ♥

*w tle*
Jesteśmy w samolocie do Londynu. Będziemy lądować na Stansted. Carney zaspał zaraz po rozpoczęciu lotu, a ja po prostu nie potrafię spać gdy lecę. 
- Prosimy zapiąć pasy. Za chwilkę będziemy lądować. - powiedział głos stewardessy. 
- Obudź się. Lądujemy. - powiedziałam lekko szturchając Carneya. 
- Eheem. - odparł zapinając pas. 
*Carney's POV"
Jedna ze stewardess, znam ją. Lepiej nie wspominać. 
Przed moimi oczami pojawiła się ta droga, twarze, noc... Ehh. Cholera! Nigdy nie miałem wracać do tamtych dni. 
"Pierwszy raz musiałem zmierzyć się z przeciwnością. A właściwie z konsekwencją. 
- Zostaw nas! Niczemu nie jesteśmy winni! - mówili.
A ta kobieta stała tam, ze swoim chłopakiem, narzeczonym a może nawet mężem. 
Musiałem, po prostu musiałem. 
Zabiłem go. Strzeliłem do niego...
Jej płacz wciąż nosi się po mojej głowie. Wiem, że jestem winny. Uciekam przed policją. Łamiąc kolejne prawa. Kłamię. Wiem, że w końcu ktoś ucierpi, ale nie wiem kto. Nie wiem w jaki sposób. Ale wiem, że to kiedyś nadejdzie."
Moje oczy zaszkliły się, ale nadal staram się utrzymać kamienną twarz. Boję się, że w Londynie znajdzie mnie policja, ale chcę pomóc Fanny. Wydaje mi się, że ten cały Niall znaczy dla niej wiele. 
Chciałbym jej to powiedzieć, ale jeżeli zacznie się mnie bać. Ona nie wie, nie wie co kryje się we mnie. 
Nie wie, jaki jestem. Co zrobiłem. Widzi w mnie osobę, która wróciła po studiach i znalazła znajomą. Ale nie jest tak. 
Co będzie gdy powiem jej o wszystkim, a ona odwróci się ode mnie. Tak jak połowa ludzi? 
Przechodziliśmy przez kontrolę.  Żadnemu ochroniarzowi, czy celnikowi nie patrzyłem w oczy. Uciekałem wzrokiem gdzie tylko się dało. 
- Car? Stało się coś? - powiedziała Any. 
- Nie nic. Ale, ale ja... Muszę ci coś powiedzieć. - odparłem tonem jakby coś biło mnie od środka. 
Po wszystkich kontrolach i odebraniu bagażu poszliśmy usiąść w jednej z lotniskowych kawiarenek. 
- No więc? Co chcesz mi powiedzieć? - spytała. 
- Hmm. Obiecaj mi tylko, że nie wyjdziesz, nie zaczniesz się drzeć, ani nic. Ok?
- Dobra. 
Opowiedziałem jej całą historię, wszystko. Dosłownie. 
- I to wszystko nie jest takie proste. Nagle coś się dzieje, coś się zaczyna, wiesz że coś się zmieni. - powiedziałem. 
- Już się zmieniło. - odparła, zabrała torby i wyszła. 
*Fanny's POV*
Super! Zadaję się z kimś kogo ściga policja. Poszłam na autobus którym najszybciej mogłam się dostać pod hotel. 
Dlaczego tak łatwo ufam ludziom?
Niall.
Cher.
Ojciec.
Carney. 
Muszę być odważna, ale jak być odważnym w świecie pełnym tchórzy? 
- Miałam rezerwację, na nazwisko Lloyd. - rzekłam podchodząc do recepcji. Mężczyzna, który tam siedział tylko się uśmiechnął i sprawdził coś w komputerze. 
- Tak. Pokój 64 na pierwszym piętrze. Życzymy miłego pobytu. 
- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech i udałam się do windy. 
Padłam na łóżko. I usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Carneya. 
- Nie zapomniałaś chyba, że mamy wspólny pokój? - zapytał.
- Nie, nie. - odparłam nieco zdezorientowana. Zapomniałam. Fuck! 
- Fanny. - powiedział Carney i złapał mnie za nadgarstek. - Pozwól mi to wytłumaczyć. 
- Myślę, że już wytłumaczyliśmy sobie wszystko. - odpowiedziałam. 
- Właśnie nie. 
- No to słucham. - powiedziałam i wywróciłam oczami. 
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, gdy Rey zaczął.
- To jest tak, że nawet jeżeli chcę się przyznać to nie mogę. Teraz żyjemy w świcie gdzie roi się od podłych ludzi. - wstał i zaczął chodzić po pokoju wszystko mi tłumacząc. A ja siedziałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Z czasem słowa i zdania które wypowiadał stały mi się nie słyszalne. 
- Rozumiesz? Fanny?! - dopiero teraz się otrząsnęłam. 
- Tak. Jasne. Wiesz, podli ludzie chcą cię pokonać, ale nigdy cię nie zniszczą. - nie myślałam nad tymi słowami, powiedziałam je po postu. I dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Cher chce mnie pokonać, ale nigdy mnie nie zniszczy.
Wzięłam kurkę i wyszłam. 
- Fanny! - krzyknął Carney, ale ja szybko pobiegłam.
Pojechałam taksówką pod nowy adres Nialla. Popatrzyłam się w stronę dość dużego domu i westchnęłam. Dałam taksówkarzowi należną kwotę za tę podróż i podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyły się i stanął w nich Niall. 
- Fanny. - powiedział zszokowany i posłał w moją stronę uśmiech.
- Myślę, że musimy pogadać. Nie sądzisz? - odparłam z pełną powagą, chociaż chciałam rzucić się i go przytulić. 
- Ok. Wejdź. 
Usiadłam na skórzanej pufie i założyłam nogę na nogę. Niall usiadł naprzeciw mnie.
- Hmm? Coś chciałaś. - powiedział.
- No tak. Chciałam tylko powiedzieć, że przyjaźń z tobą jest, a może i była największym błędem jaki popełniłam w całym dotychczasowym życiu. Najgorszym! Rozumiesz?!
Zamurowało go, a ja tylko się popłakałam i schowałam twarz w dłonie. 
- O co tobie chodzi? - powiedział.
- O to, że się do mnie nie odzywałeś, twój telefon odebrała jakaś Cher... - wypowiadam te słowa i pogrążam się w smutku. 
- Ja, ja po prostu... - urywa swoją wypowiedź w pół zdania. 
- Co? Powiedz, po prostu masz kogoś i już nie masz dla mnie czasu? Nawet pojebanych kilku minut? 
- Nie. Tylko nic już nie będzie tak jak dawniej. - mówi i wzdycha. 
- I może mam o tobie zapomnieć? Spalić wszystkie zdjęcia? Wymazać pamięć? Udawać, że cię nie znam? Albo usunąć się na bezpieczną odległość? - wstaję i wychodzę, trzaskając przy tym drzwiami. Płaczę i nie mogę tego opanować. Zostaje mi już tylko jedno... 
Gdy jestem już w hotelu szybko wbiegam do łazienki w pokoju i wyrzucam wszystko z kosmetyczki, szukając jej. 
Jest! 
Taka ładna, błyszczy się do światła. Tak chuda i... ostra. Wiem, że mi pomoże. 
Ukoi ból.
Jedno.
Drugie... 
Krew spływa mi z nadgarstka. Płaczę, ale już wiem, że jest mi lżej. Zimną wodą myje rękę, zakładam bransoletki i wychodzę. Jakby nigdy nic. Kładę się. I zasypiam. 
*Niall's POV*
Wiem. Wiem, że ją zawiodłem. Jeżeli ona coś sobie zrobi? Boję się o nią coraz bardziej. Jak mogę być taki egoistyczny? Myślałem tylko o tym jak się wybić. Nie patrząc na to jak ranię ludzi, których kocham.
Muszę ją znaleźć. Ale jak? Nie mam pojęcia. Wyszedłem z domu. Nie wiem co robić dalej. 
Czy w tym świecie ktoś mi pomoże? Halo?!
__________
Wiem, beznadzieja. Tyle czekania na to. -,- Nie jestem zadowolona. Zawiodłam, wiem, ale mam nadzieję że to się już nie powtórzy. (oby) 
Mam wrażenie, że nie przybywa nowych czytelników. I smutno mi gdy wchodzę na bloga, który pod np. pierwszym rozdziałem ma 23 komentarze, a tu po 4-9 góra. Szkoda. :c 
Pytania? http://ask.fm/AwwMyHoran
Kocham Was! x 

niedziela, 23 czerwca 2013

Informacja.

Hej!
Jak zapewne zauważyliście już strasznie długo czekacie na kolejny (szósty) rozdział. Dlaczego?
I tu dużo by tu mówić. (xd)
Najpierw zabrałam się za ten rozdział z zapałem i weną, jednak gdy jedno z tych rzeczy mnie opuściło, już nie dałam rady pisać. Miałam mały kłopot w rodzinie. A największą zmorą tego rozdziału są te gorące dni + przyjaciele + dni wolne. Co daje, że nie ma mnie w domu, a jak jestem to nie mam na nic siły i .... i idę spać. A rano szkoło witaj. Jeszcze tylko 4 dni. :) 

Więc teraz uwaga:
Nowy rozdział pojawi się najprawdopodobniej w piątek/sobotę/niedzielę (tj. 28/29/30). 
Chociaż od razu mówię i podkreślam NAJPRAWDOPODOBNIEJ. Jeżeli takowy się nie pojawi to nie miejcie do mnie żalu, bo ostatnio na prawdę nie mam na nic czasu i siły. 

Wepcham się Wam jeszcze z jedną sprawą. Mianowicie mam pomysł, który spodobał się już paru osobom, więc z Wami też się podzielę. 
Jeżeli cię to zainteresowało to już dziś piszę, że filmiki będą się pojawiać w lipcu lub pod koniec sierpnia (zależy kiedy tam będę). Będą udostępniane tu > http://julie-official.blogspot.com oraz (chyba) na portalu You Tube. 

Ostatnia spawa to.... 
JAKIE PLANY NA WAKACJE? 
Ja wybieram się na obóz z kuzynką, do Londynu i kulminacyjny punkt to kino. Większość chyba wie na co się wybieram. (?) :) 

CHCESZ SIĘ CZEGOŚ DOWIEDZIEĆ? (O MNIE, BOHATERACH, OPOWIADANIU)
PO PROSTU NAPISZ. :) 
ASK - http://ask.fm/AwwMyHoran
TWITTER - http://twitter.com/Julka_Official
E-MAIL - ruchruchniall@gmail.com

Jeszcze raz przepraszam, że tak zwlekam z dodaniem rozdziału, ale jeżeli chcecie wiedzieć co się wydarzy to będziecie wytrwali. C'nie? 

PS. Dziękuję za prawie 1800 wejść.♥ 
63 komentarze, chociaż nie każdy kto czyta komentuje (przez co jest mi przykro). 

sobota, 8 czerwca 2013

Chapter 5 "I can help you, but I don't know how..."

Od autorki: 
Zapomniałam Wam wspomnieć, że w opowiadaniu mogą pojawiać się wulgaryzmy, sceny erotyczne (+18), homoseksualne oraz sceny przemocy. 
Nie będą one masowe, powiedzmy że pojawiać się będą od czasu do czasu. 
A teraz zapraszam na kolejny - piąty rozdział tego opowiadania, mam nadzieje że się Wam spodoba. 
__________

Poszukałam w internecie jakiś fajnych klubów i zdecydowałam że wybiorę się do takiego, który znajduje się kilkanaście ulic dalej do mojego domu. To może mi dobrze zrobi, takie oderwanie się od codzienności. Wiem, że jeśli chcę tam iść to muszę wyjść o 6PM. Zbliża się już 4PM, więc stwierdzam że czas iść się już powoli szykować. Najpierw prysznic i włosy, potem ciuchy i na koniec makijaż. Nie jestem zwolenniczką malowania się, ale gdy wychodzę to muszę mieć mocno podkreślone oczy. Stałam przed lustrem w łazience i próbowałam wymyślić jak ułożę włosy. Stanęło na tym, że tylko je wysuszę i poczeszę.
- Nie mam w co się ubrać! Oczywiście! - krzyknęłam gdy przyszło mi wybrać jakieś ubrania. Po marudziłam przy szafie i zaczęłam w niej szukać rzeczy. W końcu! Znalazłam moje spodnie, których szukałam chyba dobre pół roku. Niby zwykłe rurki z wysokim stanem, jednak były dla mnie znaczące. Otóż, kupiłam je na wakacjach zeszłego roku, gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami. Byłam wtedy we Włoszech, dokładniej w Mediolanie. Stolica mody i wielkich projektantów. Cały czas śmieszy mnie to, że byłam w tak wielu zakątkach świata, ale nigdy w Londynie. Śmieszne, prawda? Może uda mi się przekonać ojca i polecę na finał XFactora? Myślę nad tym, by zrobić Niallowi niespodziankę. 
Do tych spodni muszę znaleźć szelki i jakąś bluzkę która jest luźna, ale krótka, aby nie zakryła spodni. Wydaje mi się, że wybiorę białą z napisem "SWAG", wyjęłam ją z szafy i ubrałam. Zabrałam moje ulubione delikatnie różowe buty typu Lity i udałam się do toaletki na której stały wszystkie potrzebne kosmetyki do makijażu. Mocny makijaż oka to dla mnie podstawa. Skończywszy przygotowania zabrałam pieniądze i poszłam na dół po kurtkę. 
- Wychodzę! - krzyknęłam, tak by ojciec usłyszał i wyszłam. Padał deszcz a ja nie zabrałam parasola.
Klub "Seven" - nigdy tu nie byłam. Do środka wpuścili mnie bez sprawdzania żadnych dokumentów. Klub jest od 18 roku życia. 
- Czy ja aż tak staro wyglądam? - pomyślałam, śmiejąc się sama z siebie gdzieś tam w głębi duszy. 
Usiadłam przy barze. 
- Poproszę martini. - oznajmiłam. 
- E? Dobra nie ważne. - mruknął barman po czym sięgnął po szklankę. Zapewne chciał spytać się o wiek, ale jeżeli mnie tu wpuścili to chyba oczywiste, że mam 18 lub więcej lat. Przynajmniej dla nich... Wypiłam chyba martini i whiskey z colą. Po czym wyszłam na parkiet. Nie potrzebuję być nie wiadomo jak pijana, aby obudził się mój taneczny instynkt. Wręcz czasem budzi się na trzeźwo. Dziś przynajmniej mam powód by się spić - Cher. 
Po kilku piosenkach powróciłam na swoje miejsce, o dziwo nikt go nie zajął i zamówiłam kolejnego drinka po czym znów ruszyłam podbijać parkiet. Tańczyłam z grupą, w której nikt nie znał nikogo. Fajnie, bo nie czułam się jak debil. Nagle poczułam, jak jedna noga uderza z impetem na podłogę pode mną. Już wiedziałam o co chodzi złamałam obcas i tyle! 
- Kurwa. - przeklęłam cicho, lecz wystarczająco głośno by ktoś to usłyszał i poszłam usiąść. Zauważyłam, że w moją stronę idzie jakiś chłopak. Na oko 18 może 19 latek. 
- Może pomogę? - spytał dość śmiało jak na to że widzi mnie pierwszy raz w życiu. 
- Masz ze sobą klej? A może parę butów? - odpowiedziałam nieco wzburzona. Chłopak usiadł koło mnie. Zaśmiał się. 
- Niestety nie mam. Ale może podwiozę cię do domu? Właśnie będę wyjeżdżał, a ty z takim butem już nie zaszalejesz. 
- Nie wiem nawet jak masz na imię. Nie wiem o tobie nic. Skąd mam mieć pewność, że mnie nie wywieziesz nie wiadomo gdzie? 
- Obiecuję, że nic ci nie zrobię. - uśmiechnął się. - Chodź. 
Tyle razy moim mottem było "Fuck everything. I'm young and free" więc się zgodziłam. Zawsze można uciec. 
Doszliśmy do srebrnego Land Rovera, po czym tajemniczy znajomy otworzył mi drzwi pasażera. 
- Jak to właściwie jest, że będąc na imprezie nie wypiłeś nic? - spytałam, tak dla zabawy.
- Nawet jeśli bym chciał to nie mogę. Nie mam jednej nerki. - odpowiedział. 
- O, przepraszam. 
- Nie szkodzi.
Chwilkę nie wiedziałam o czym możemy rozmawiać, ale w końcu jadę z nim w jednym samochodzie, a nie wiem jak ma na imię. To trochę nie normalne.
- Ekh, no to może powiesz mi jak masz na imię?
- Carney. Carney McKenn. To teraz ty zdradź swoje imię. - uśmiechnął się. 
- Fanny. Fanny Lloyd. - odparłam, wgapiając swój wzrok w panel auta. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. 
- To tu! - ocknęłam się gdy zobaczyłam mój dom. Carney zatrzymał samochód na podjeździe. - Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - zapytałam wysiadając. 
- Zastanowię się. Dasz mi swój numer to odpowiem. 
- Ok, dzięki. - podałam mu karteczkę z numerem i otworzyłam drzwi. Rozebrałam się i poszłam na górę. 
Jest 2:30AM. Dobrze, że ojciec śpi. Zabrałam piżamę i udałam się pod prysznic. 
*oczami Nialla*
Jesteśmy wykończeni tym co robimy. W tym tygodniu jest finał. Mamy trzy dni dla siebie. Mam zamiar pojechać do Mullingar. Spotkam się ze znajomymi i w ogóle. 
- Siema! - powiedział Harry, wchodząc do naszego pokoju. 
- Co tam? - pytam wpatrując się w ekran laptopa. 
- Nic. Gdzie Louis i Zayn? - rzuca lokowaty i opada na swoje łóżko.
- Louis poszedł do Eleanor, a Zayn do Pez. 
- El, El. Wszędzie El. - mówi Harry z zniesmaczoną miną. 
- Jak to wszędzie? Nie być chamski, ale czy ty jesteś zazdrosny? 
Spojrzał na mnie z miną jakby chciałby powiedzieć, że jest i to cholernie mocno, ale nie przyzna tego. Mogę się założyć, chociażby o oddanie moich wszystkich pieniędzy!
- Tak. - wymamrotał. 
- Co?! - mówiąc to prawie się krztuszę. 
- Tak! Jestem zazdrosny! 
Siedzę teraz jak wmurowany i nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Czy to rzeczywiście powiedział Haz? 
- A mogę się ciebie o coś spytać? - schodzę ze swojego łóżka i siadam obok niego.
- Jasne, ale proszę cię, niech to zostanie między nami. Dobra? - na te słowa jego mina zrobiła się poważna, a ja tylko kiwnąłem twierdząco głową. 
- Czy tobie podoba się Lou? - powiedziałem to z tak dziwnym odczuciem. 
Zapada chwila ciszy. 
- Tak. - mówi Styles, wstaje i udaje się do drzwi. 
- Idziesz? - pyta. Wstałem i poszedłem, no a co mam innego do roboty.
*oczami Fanny*
"I jak? Już wiesz jak możesz mi się odwdzięczyć za wczoraj? Carney" - taką wiadomość odczytałam gdy wstałam, chwilę się zastanowiłam i odpisałam:
"Kawa jest wystarczająca? To przyjdź po mnie o 2:30PM. Fanny"
"Będę. :)"
Zapisałam sobie numer nowego znajomego. Słysząc dźwięk mojego telefonu szybko poszłam sprawdzić kto to. Wiadomość od nieznanego numeru.
"Czyżby 'twój' Niall już cię nie chciał? Oł, jakaś ty biedna... Love you C."
Widząc to normalnie chciałam rzucić telefonem o ścianę i już nie musieć na to patrzeć. O co chodzi tej osobie? No i do cholery kim on, a może i ona jest? Nie odpisałam, starając się to zbagatelizować. Zeszłam na dół i włączyłam MTV. 
- A teraz zapraszamy na wywiad z zespołem powstałym w edycji XFactora, którą obecnie możemy oglądać. Zapraszam piątkę, niesamowitych chłopaków - One Direction. - powiedziała prezenterka.
- Więc, może zaczniemy od ciebie Niall? Ty jakby porzuciłeś najwięcej. Przyjechałeś tutaj z Irlandii. - kontynuując usiadła na fotelu, który szczerze przypominał pudło. 
- To nie było łatwe, ale na pewno tu czuję się jak w domu! Można powiedzieć, że mam teraz pięciu braci, co jest niesamowite. - mówił tak podekscytowany, jakby nie wiadomo co się działo. To takie sztuczne! 
- Za kilka jest finał i jesteśmy tym bardzo podekscytowani. - powiedział jakiś mulat.
- O tak! Zayn dobrze mówi. To cudowne, że udało się nam zajść aż tak daleko.
I nieznany mulat okazał się być Zaynem. Szczerze nie obchodziło mnie to. Znaczy nie jest tak, że w ogóle mnie to nie obchodzi, ale nie przejmuję się tym tak by stawiać to ponad wszystko. Ogólnie oni i ten ich zespół są wszędzie.
- Na te parę dni możecie opuścić dom jurorów i wrócić do sowich rodzinnych miast. Jak myślicie, uda wam się odpocząć? - zadała pytanie prowadząca a ja miałam już dość.
- Tak, wydaje nam się, że to będą te dni w których będziemy całe dnie siedzieć w domu! - powiedział gościu w lokach. 
- Dziękuję wam za wywiad i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję przeprowadzić z wami wywiad. 
I na tym się skończyło. Wyłączyłam telewizor a na zastępstwo uruchomiłam radio. Znowu oni, tylko nie to! Wkurzona całym zamieszaniem postanowiłam napisać coś na ten temat na twitterze.
"Oh 1D! Jacy wy cudowni. Oh, Niall co z ludźmi z Mullingar?!" W ten sposób bardzo łatwo wyładować emocje. Nigdy nie wiesz jak ludzie to odbiorą. Najprawdopodobniej tak, jak będą uważali za stosowne do ich poglądu. Jedni tolerancyjni, drudzy nie. Tak bywa. Chociaż grunt to zawsze posiadać swoje zdanie. - przynajmniej ja tak uważam.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc stwierdziłam iż przyszedł Carney.
- Wiesz, że w tych czasach są dzwonki? - uśmiechnęłam się, otwierając drzwi. 
- Wiem, jednak jak będę tu przychodził to będę pukał. Będziesz pewna, że to ja. - wyszliśmy i poszliśmy do Starbucksa. Trzeba było chwilę czekać w kolejce, ale tu to norma, zwłaszcza o tej porze. Doczekaliśmy się naszej kawy i poszliśmy usiąść. 
- Powiesz mi coś o sobie? - spytał.
- Jak mam na imię wiesz, gdzie mieszkam wiesz. 
- Ale 18 lat nie masz na pewno. Ha, ha.
- No nie mam, mam 16. - powiedziałam upijając kawę.
Chwila w milczeniu nie potrwała duło gdyż jak mogę zauważyć Carney jest bardzo ciekawski.
- A mogę wiedzieć, co cię tak wczoraj wkurzyło? Chyba, że nie chcesz mówić. - powiedział lekko speszony. Stwierdziłam, że mogę mu powiedzieć. Co mi szkodzi.
- Cher. - odparłam.
- Jaka?
- Cher Lloyd. 
- Czekaj, czekaj. Przecież ona występuje w jakimś programie. Znasz ją? - zapytał zdziwiony. Nie dziwię się, dla kogoś kto nie wie o co chodzi to dziwne. Mówię, że wkurza mnie osoba, której nawet dobrze nie znam. Ba! W ogóle nie znam. 
- Znaczy chodzi o Nialla. Może kojarzysz? - powiedziałam. 
- Coś kojarzę. Mieszkał dwie ulice od tej na której mieszkamy, tak? 
- Dokładnie, to on. I on ją zna, bo też występuje w tym programie. Ona sobie odbiera jego telefon i dodaje zdjęcia a twittera. A o mnie to już zapomniał. - mówiąc to nasuwały mi się łzy do oczu, ale starałam się je powstrzymywać. 
- Jeżeli mam być szczery, to nie daj się jej. O ile coś do niego czujesz, a na to wygląda. Pomógłbym ci, ale nie mam pomysłu jak.
- Za to ja mam. - powiedziałam, a kąciki moich ust ułożyły uśmieszek....
__________
Rozdział piąty. Starałam się by bł długi. Wolę nie dodawać dwa tygodnie, ale żeby był dłuższy niż co tydzień takie w których nie ma jak rozkręcać się akcja. :) Pod ostatnim rozdziałem jakoś mało komentarzy, mimo dużej ilości wejść. Co Wam szkodzi po przeczytaniu napisać chociaż czy się podobało, czy też nie. To tylko minuta! 
Jak zauważyliście pojawił się nowy bohater, o którym więcej znajdziecie w poprzedniej notce. :D Oraz początek rozdziału powiadomił Was o czymś, abyście się kiedyś nie zdziwili że pojawiają się takie rzeczy. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i zachęcam Was do komentowania, bo to motywuje. xoxo

niedziela, 2 czerwca 2013

Nowy bohater.

W rozdziale piątym pojawi się nowy bohater. Poznajcie go. :) 

Carney (Car, Rey) McKenn (19 lat)
Mieszka w Mullingar w Irlandii. Lubi zgrywać Bad Boya, ale gdy się go pozna jest całkiem zrównoważony. Gra w siatkówkę, w amatorskiej drużynie. Zakończył College w Brighton i miesiąc temu powrócił do rodzinnego miasteczka. Jak się okazuje mieszka kilka domów od Fanny. 
wzrost: 179 cm
waga: 65 kg
znaki szczególne: małe plugi.

sobota, 25 maja 2013

Chapter 4 "You hurt me..."

Po kilku tygodniach można już oglądać odcinki w telewizji. Przed odcinkami na żywo Niall dzwonił po każdym zakończonym odcinku. Gorzej jest teraz. Coraz rzadziej do mnie dzwoni. Raz, dwa w tygodniu. Rozumiem, że jest zajęty ponieważ zaczynają się odcinki na żywo, ale przecież napisanie sms'a co zajmuje niecałe 3 minuty na pewno nie przeszkodziło by mu w pracy. Prawda?
Dzień w szkole jest teraz niczym męka. Zawsze trzymałam się z Niallem co za tym idzie iż nie znam wielu osób w szkole, niby dziwne a jednak. Koniec dnia w szkole był dla mnie niczym ukojenie. Całe dnie siedziałam w domu. Miejsca do których wychodzę ograniczają się teraz do znacznie mniejszej ilości. 
Może w ten weekend wybiorę się do jakiegoś klubu. (?) 
*oczami Nialla*
Przechodzenie do kolejnych etapów to niesamowita sprawa. Wyjazd do Hiszpanii był dla nas decydujący. Teraz gdy wróciliśmy musimy pracować nad występami live. Przez kilka dni byliśmy w domu ojczyma Harrego. Ah, no tak. 
Harry, Liam, Louis, Zayn i ja zostaliśmy połączeni w zespół. Nazywamy się One Direction i w zasadzie idziemy w jednym kierunku. Poznajemy się coraz lepiej oraz mamy okazje spełniać marzenia. Wszystko toczy się tak szybkim tempem, że czasem nie mamy nawet  tak przyziemne sprawy jak rozmowa z rodziną czy odwiedzenie kogoś bliskiego. 
W każdym bądź razie fajnie grać w zespole. Tak mi się wydaje, znaczy nigdy nie śpiewałem w zespole. Wydaje mi się, że jesteśmy silniejsi w piątkę niż jako jedna osoba. Tak po za tym to strasznie tęsknie za domem, a to tak daleko. Szkoda. Dziś w telewizji ma być powtórka odcinku z boot campem. Dziwnie jest oglądać siebie w tv. Rano mieliśmy próbę i jestem wykończony. Chłopacy poszli na basen, ale ja wolę sobie poleżeć. 
- Kto tam? - powiedziałem gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyły się, okazało się że przyszła Cher. Nasza koleżanka, jest w naszym wieku. Teraz przez cały czas wszyscy mieszkamy w jednym domu a nie znam wszystkich za dobrze. 
- Co tam? - spytała dziewczyna. 
- Nic ciekawego, rutyna ostatnich dni. - uśmiechnąłem się. - A może u ciebie coś się wydarzyło?
- Raczej nie. Przyszłam ci coś pokazać. - powiedziała i wyjęła swój telefon z kieszeni. 
Poszperała trochę po czym pokazała mi zdjęcie. 
Zobaczyłem je i odruchowo się zaśmiałem. 
- O jeju, skąd je masz? - spytałem zdziwiony. 
- Z imprezy po boot campie. Nie pamiętasz? 
- No ekhm, nie zbyt. Wyślesz mi je? - poprosiłem robiąc maślane oczka. 
- Jasne. Na twitterze może być? Oznaczę cię w wpisie. 
- Ok. Moja nazwa @Niall193.
- Wysyłam już. - powiedziała. Otworzyłem laptop i zalogowałem się na portalu. Po czym kliknąłem na podstronę "Reakcje". Interakcja od @CherLloyd do @Niall193 "Jak możesz nie pamiętać? :) x" 
Cher została i gadaliśmy. Powiedziałem jej o Fanny, ale nie wiem czy dobrze zrobiłem. 
- Czyli znacie się od zawsze? - spytała dość nieśmiało. 
- No tak... - odparłem.
*oczami Fanny*
Pooglądałam XFactora i leniwie zawlokłam moje ciało na górę by spać. zanim usnęłam popłakałam się jak parzyłam na moją antyramę ze zdjęciami. Miałam tam zdjęcia z mamą, tatą, znajomymi i z Niallem. 
- Niall. - wszeptałam i starałam się zasnąć. 
*następnego ranka*
Obudziłam się 10 minut przez budzikiem, więc postanowiłam poleżeć aż do dźwięku informującego, że pora wstawać. Ku mojemu zaskoczeniu te 10 minut minęło tak szybko że wydawałoby się że minęło dopiero 3 z nich. Wstałam i wykonałam wszystkie poranne czynności. Wzięłam torbę, leżącą na krześle i wyszłam. Oczywiście przed tym zakładając kurtkę, buty, czapkę i zamykając drzwi. Było około 8:20 co było dla mnie znakiem że muszę się pośpieszyć. 
- No to dziś nici z mojej porannej kawy. - pomyślałam przechodząc obok kawiarni, w której co rano po drodze kupowałam kawę, którą na ogół 'męczyłam' przez dobre trzy godziny. Pomimo, że zawsze jest bardzo smaczna. Pewnie ktoś myśli najbardziej lubi Starbucksa a kawę pije z jakiejś kawiarenki. Otóż gdy idę Starbucks jest czynny od 10AM. Do szkoły doszłam na czas, na szczęście. Poszłam do szafki i zabrałam książki, po czym udałam się na lekcje - Przygotowanie Do Życia W Społeczeństwie. 
- Współcześni Brytyjczycy wywodzą się przede wszystkim z różnych ludów, które osiedliły się w Wielkiej Brytanii przed XII wiekiem – CeltówRzymianAnglosasów i Normanów. W Wielkiej Brytanii mieszkają także liczne grupy stosunkowo niedawnych imigrantów z AfrykiAzji i Europy Wschodniej. - zaczął profesor Cembey. Po jego czterech pierwszych zdaniach się wyłączyłam. Na szczęście dziś piątek co oznacza lekcje do 12:30. Hura! Na fizyce i angielskim był luz, jak zawsze samowolka. 
Reszta lekcji minęła strasznie nudno, bez żadnych dziwnych wydarzeń czy coś. Odłożyłam książki i jak codziennie przebrałam się z mundurku. Rano wychodzę ubrana normalnie i tu się przebieram, a jak wychodzę to ubieram się już 'po cywilnemu'. 
Postanowiłam, że po drodze pójdę do Pizza Hut i wziąć pizzę na wynos. Zgodnie z założeniem poszłam i kupiłam sobie małą pizzę i zmierzałam w kierunku domu. Ewidentnie przyszły rachunki, bo mój ojciec stał przy drzwiach mojego domu próbując się dobijać.
- Pozwól, że otworze. - powiedziałam wyjmując klucze z torby.
- Gdzie byłaś? - spytał spokojnym tonem, z taką chrypą, że szkoda gadać. 
- W szkole. Coś ci jest? - zapytałam trochę od niechcenia, ale jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Jestem przeziębiony i przyszedłem zapytać czy nie masz jakiś leków przeciwgorączkowych? - powiedział opadając na fotel w salonie. 
- A mama nic nie ma? - odrzekłam szperając w szafce. 
- Nie ma jej. Wyjechała na sympozjum z pracy. Wraca za tydzień. 
- Zrobię ci coś do jedzenia i herbatę. Wtedy dopiero będziesz mógł wziąć leki. 
Nastawiłam wodę i z tego co miałam w lodówce przyrządziłam kanapki dla taty. W między czasie dałam mu termometr. 
Niby on i mama są mi obojętni, ale jednak mama bardziej. Może przez to, że to ona zdecydowała o mojej wyprowadzce. Termometr skończył pomiar po 2 minutach. 
- Ile?! Bożę ty musisz jechać do szpitala! - krzyknęłam. - Masz 39,9○C. 
- Jak będzie powyżej 40○C to pojedziemy. Proszę. - powiedział. Nie chciałam się z nim sprzeczać. Przyniosłam mu wcześniej zrobione kanapki i herbatę oraz wodę z tabletkami. 
- Co u ciebie córeczko? - spytał speszony. 
- Leci. Nie jest tak źle. - wypowiadając to czułam, że duszę się w sobie. Jest okropnie, ale co mam mu powiedzieć, że chłopak którego kocham wyjechał i ma mnie już w dupie, że mam problem z emocjami. Na pewno by się ucieszył. Po moim policzku spłynęła kropla, którą starałam się zamaskować. 
- A u was? - powiedziałam. 
- Ja co chwilę jestem przeziębiony, a mama jak zawsze w pracy. Chodzę do lekarza, ale nic mi nie pomaga. Biorę leki, ale jest coraz gorzej. Prawie nic nie jem i jestem słaby. - powiedział upijając łyk herbaty. 
- Dlaczego mama nie weźmie wolnego i się tobą nie zaopiekuje? - zapytałam.
- Wiesz jaka jest. Nie obchodzi ją nic innego niż praca. 
Był już wieczór. Nie chciałam, a właściwie nie mogłam pozwolić na to by ojciec sam był w domu jeszcze tydzień. 
- Zostań tu dopóki nie wydobrzejesz. Będziesz spał w pokoju dla gości. - rzekłam wstając i zaprowadziłam go do pokoju gościnnego na piętrze. 
Gdy upewniłam się, że poszedł spać zaczęłam próby dodzwonienia się do Niallera. Zdały się one na nic. Po 7 próbie ktoś odebrał.
- Niall! Ile można wydzwaniać?! - powiedziałam podniesionym głosem.
- To nie Niall tylko Cher jego koleżanka, pozwoliłam odebrać sobie jego telefon. - odparł dziewczęcy głos w słuchawce. A ja zamarłam i się rozłączyłam. Nie gasząc żadnych świateł w płaczu pobiegłam na górę i zamknęłam się w toalecie. Oparłam ręce na szafeczkę od umywali i płakałam. Jak? Dlaczego? Kto to był? Czy to jego dziewczyna? Tylko takie rzeczy nasuwały mi się na myśl. Nie mogłam nad sobą zapanować...
Nie wiem o co chodzi, nie chcę! Już pewnie o mnie zapomniał, ma mnie w dupie. Myślę wciąż płacząc, nie dopuszczam do siebie jakiejkolwiek pozytywnej myśli. Sterczę tam już dobre 15 minut. Idę się położyć. Było po 1AM, tak wcześnie jak na spanie w weekend, ale nie mam siły. 
Napisałam tylko na twitterze "The most important people always destroy you...". Podłączyłam telefon do ładowania i położyłam się do łóżka. 
*następnego dnia - południe*
Usłyszałam jak włącz się woda pod prysznicem. Ojciec już wstał. Przeciągnęłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Wstałam i ubrałam spodnie dresowe. Ulubiony strój na wolne dni - dresy i luźny t-shirt. Zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. 
Zobaczyłam jak ojciec schodzi po schodach. 
- Jak się spało? - zapytał. 
- Dobrze. Jak się czujesz? 
- Zdecydowanie lepiej. W końcu miałem okazję się wyspać. - uśmiechnął się. - Co jemy?
- Nie wiem. Może tosty lub brytyjskie śniadanie? - odpowiedziałam.
- Chyba skuszę się na drugą opcje.
Przeszłam z salonu do kuchni i przygotowałam wszystko co potrzebne i przygotowałam posiłek. Tato zrobił herbatę i usiedliśmy do stołu. 
- Wiem że to nie moja sprawa i jak nie chcesz to nie odpowiadaj, ale co stało się w nocy? - spytał.
- Ekhm, nic. - odparłam. - Po prostu miałam taką potrzebę. Wypłakania się.
- Nie chcesz mówić to nie. Tylko się martwię. Według mnie ludzie nie mają potrzeb płakania bez powodu, ale nie będę cię zadręczał. - westchnął i dokończył swoją porcję.
Przynajmniej ty. - pomyślałam...
__________
No i jest czwarty rozdział. Zależało mi aby dodać go w tym tygodniu. W zeszłym niestety nie miałam kiedy zabrać się za pisanie. Przepraszam. :) Przepraszam też za to szare zaznaczenie, ale przez przypadek włączyłam i nie chce się wyłączyć. 
Jakieś pytania do postaci/do mnie? Zadaj je tutaj > http://ask.fm/friendshipfight
Pamiętajcie że poprzez follow na twitterze konta @FriendshipFight możecie dowiadywać się o nowych rozdziałach.
DZIĘKUJE ZA PONAD 1200 WEJŚĆ. To dzięki Wam mogę tu pisać moje wymysły. xx

niedziela, 5 maja 2013

Chapter 3 "I'll try to win for you."

Myślałam nad wczorajszym dniem i zdecydowanie czułam się jak małe dziecko. To miłe wspomnienia.
Niall przyszedł i przyniósł jakieś koraliki. Po co mu to nie wiem. A jak się pytanie to mówi, że się dowiem. Nie wnikam.
- Siadaj. - powiedział gdy już wpuścił mnie do salonu. Na ławie leżały koraliki, nożyczki i żyłki.
- Co będziemy robić? - spytałam, przysiadając na sofie.
- Bransoletki. - odpowiedział z pełnią entuzjazmu w głosie.
- Niall, nie uważasz, że bransoletki to raczej damska domena?
- No tak, ale jak wyjadę to chcę mieć coś od ciebie. Ja zrobię bransoletkę dla ciebie a ty dla mnie. - włączyliśmy jakiś muzyczny kanał i zabraliśmy się za tworzenie naszych "znaków przyjaźni" o ile w ogóle takie coś istnieje. W każdym bądź razie bardzo fajnie się bawiłam. Po zakończeniu naszej pracy wymieniliśmy się bransoletkami zawiązując je sobie nawzajem na ręce. Posiedzieliśmy trochę u mnie pijąc kakao i rozmawiając. 
- Mam jeszcze do ciebie dwie sprawy. - powiedział Nialler. 
- Słucham w takim razie. - uśmiechnęłam się. 
- Mianowicie, jedna sprawa jest taka że musisz pomóc mi wybrać piosenkę którą zaśpiewam na boot campie. A druga, czy pojedziesz ze mną na zakupy? - spytał i popatrzył na mnie. 
- Nie ma sprawy. To najpierw zajmiemy się zakupami. Co ty na to? - odpowiedziałam z entuzjazmem w głosie. Kocham robić zakupy i pomagać innym w wyborze ubrań. 
Niall kiwnął twierdząco głową. Wstałam i poszłam na górę po pieniądze. Korzystając z okazji też coś sobie kupię. Zabrałam telefon i schowałam go do torby. 
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Zmierzaliśmy w kierunku przystanku autobusowego. 
- Autobusem 230 dojedziemy na stację metra. Później metrem na stację kolejową i pociągiem do Dublina.- powiedziałam spoglądając na mapkę. Zawsze na zakupy jedziemy do Dublina. Moich rodziców to nie rusza, a mama Niall'a się przyzwyczaiła. Gdy autobus nadjeżdżał wyszłam by "zamachać" Oyser'ką*, aby się na pewno zatrzymał. Wsiedliśmy, zeskanowaliśmy Oyster'ki i usiedliśmy. Podróż do metra minęła w miarę szybko. Gorzej było już w metrze. 
*Niall*
Muszę iść doładować Oyster'kę. Powiedziałem sobie w myślach gdy przy przechodzeniu przez bramki jedna z nich mnie nie przepuściła. Na szczęście obok stały automaty, na których owe doładowanie można kupić.
Szybko załadowałem kartę za 10 funtów i dołączyłem do Fanny, która na mnie czekała. 
- Sorry. - powiedziałem. 
- Każdemu może się zdarzyć, ale musimy iść trochę szybciej bo się spóźnimy. - odrzekła, po czym przyśpieszyliśmy kroku. 
***
Byliśmy na miejscu. Chodziliśmy po galerii szukając czegoś w czym będę mógł pojechać i występować na boot campie. 
- O popatrz to fajnie by wyglądało. - rzekła Ney, pokazując mi jakiś zestaw który wyszukała. 
- No ładny. Pójdę przymierzyć. - poszedłem do przymierzalni a Fanny jeszcze czegoś szukała. Ubrałem to co wynalazła mi przyjaciółka, spodobało mi się. Zdecydowałem, więc że to kupię na pewno. Obeszliśmy jeszcze kilka sklepów, kupując parę rzeczy. Byłem już trochę zmęczony i głodny. Zaproponowałem Fanny, że pójdziemy coś zjeść a później wrócimy do domu. Zgodziła się więc poszliśmy. Any sprawdziła jakie knajpki są w tym centrum. 
- KFC czy Nandos'? - spytała. Chyba już znała odpowiedź. 
- Nandos', zdecydowanie. - nie pewnie się uśmiechnąłem. - Może przy okazji omówimy temat piosenki. - powiedziałem i poszliśmy. 
Zamówiłem to co zawsze. Gdy zjedliśmy, udaliśmy się w drogę powrotną do domu. 
***
Po powrocie postanowiliśmy, że pójdziemy do mnie. Pokaże mamie i Greg'owi co kupiłem.
- Hej. - powiedziałem wchodząc do domu.
- Dzień dobry. - powiedziała Fanny zaraz po mnie. 
- Oh, witajcie. - odrzekła mama, która jak zawsze w niedzielę krzątała się po kuchni. Przeszliśmy przez korytarz, który prowadził do schodów. 
- Uprzedzam, że mam bajzel. - powiedziałem otwierając drzwi mojego pokoju. 
- Zawsze tak mówisz. - zaśmiała się Fanny. 
Dziewczyna usiadła na łóżku, a ja podszedłem do spakowanej do połowy walizki i włożyłem do niej nowo zakupione rzeczy. 
*Fanny*
Wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam grać jakąś melodykę, przyglądając się przy tym jak Niall pakuje rzeczy. Gdy skończył usiadł obok mnie.
- To zajmiemy się tą piosenką? - spytał.
- Oczywiście. Masz jakieś pomysły? 
- Myślałem nad Champagne Supernova. Jak myślisz? 
- Spróbujemy. Ja zagram a ty śpiewaj. - powiedziałam wskazując kartkę z tekstem. Zabraliśmy się do pracy. Po kilku godzinach można było uznać, że Niall jest gotowy by wystąpić. Było już późno, koło 10PM. 
- Czas na mnie. - powiedziałam wstając. 
- Jutro się już nie zobaczymy, bo wyjeżdżam. Więc chodź tu się pożegnaj. 

Dziwne uczucie żegnać się z nim. 
- Obiecuję, że będziemy się kontaktować i widywać jak często się da. - powiedział przytulając mnie. 
Po moim policzku spłynęła jedna łza. Za nią kolejna i kolejna. Nigdy nie myślałam, że pożegnanie może być tak trudne. Niall jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam i mieć nie będę. To przez to. Nie będzie go tu cały czas. 
- Spróbuję wygrać. Dla ciebie. Gdyby nie ty, to ile razy mi uświadamiałaś jak ważne są marzenia. Dziękuję. - wypowiedział te słowa z zaangażowaniem. Widziałam na jego twarzy smutek, może aż tak tego nie okazywał, ale za długo go znam. 
Zabrałam swoją kurtkę, po czym Niall odprowadził mnie do drzwi. 
- No, to do zobaczenia. - wymamrotałam sztucznie się przy tym uśmiechając. - Pamiętaj, obiecałeś że wygrasz. 
- Postaram się. - uśmiechnął się, ukazując tym swoje krzywe zęby. - Za parę dni wszystko będzie emitowane w telewizji. Liczę, że będziesz oglądać. 
- Naturalnie. Do widzenia pani. Pa Greg. - powiedziałam wychodząc. 
- Pa. - powiedzieli jednogłośnie. 
Wracałam do domu sama, nie chciałam aby przeze mnie Niall był jutro niewyspany lub coś. Zjadłam tosty i poszłam się przebrać. Wzięłam laptopa na kolana i usiadłam na łóżku, opierając się o zagłówek. Poszperałam trochę na temat tej całej "rywalizacji" w XFactor, po czym zajrzałam na twitter i napisałam:
"@Niall193 życzę powodzenia jutro. :)" oraz jak to niechętnie pójdę jutro do szkoły. Szybko dostałam dwie odpowiedzi z tym samym problemem, ale nie odpowiedziałam na nie ze względu na moje zmęczenie. Ostatni dzisiejszy tweet "Dobranoc. x" i wyłączyłam laptopa i ułożyłam się do spania. 
***
Wstałam o 7:10 zgodnie z budzikiem. Wyszykowałam się do szkoły i zeszłam na śniadanie. Grobowa cisza, która towarzyszyła mi co rano odkąd skończyłam 16-naście lat była przytłaczająca. Rodziców od dłuższego czasu pochłaniała praca, że w końcu stałam się im obojętna. Z wzajemnością. Nie potrzebowałam już ich opieki, dlatego też postanowili jakby "wyrzucić" mnie z domu. Znaczy nie wiem czy można to tak ująć, w każdym bądź razie mieszkam sama. Zabrałam jedno jabłko i wyszłam z domu. 
*Niall*
Wyjeżdżam tak po 8:00AM. Strasznie się denerwuję, a nawet nie jestem na miejscu. W tych nerwach nie jestem pewny czy zabrałem wszystko. 
- Niall! - krzyknęła z dołu mama. 
- Co?! - odpowiedziałem jej, schodząc na parter. 
- Siadaj, śniadanie. - powiedziała i postawiła przede mną talerz z naleśnikami. - Smacznego. 
- Dzięki. - odrzekłem i zabrałem się za jedzenie. Czas leciał nieubłaganie i niczym się obejrzałem trzeba było wyjeżdżać. Szybko porwałem moją MP4 i torby. 
Wiedziałem, że Fanny jest już w szkole, ale postanowiłem do niej napisać. 
"Już wyjechałem. Strasznie się denerwuje, może jakieś słowo motywacji? :)". Nie dostałem odpowiedzi, więc postanowiłem że poćwiczę piosenkę. Założyłem słuchawki na uszy i zacząłem w kółko słuchać piosenki, którą miałem wykonać, po czym zasnąłem. 
Całą drogę przespałem, obudziłem się dopiero na miejscu. Było bardzo dużo ludzi, których widziałem pierwszy raz w życiu. Być może niektórych ostatni. Może w tym samym momencie ktoś myślał to samo. (?) 
Gdy wszedłem do wielkiej sali w której miał odbyć się boot camp zamarłem. 
***
*Fanny*
Lekcje za kończyły się o godzinę wcześniej więc wracałam do domu. Po drodze zahaczając o sklep spożywczy. Kupiłam jakieś gotowe danie, nie miałam dziś czasu by gotować cokolwiek. Muszę się dziś uczyć, bo jutro mam dość ważny test. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu wracałam do domu sama. 
Odgrzałam wcześniej kupione danie w mikrofali. Odpoczęłam chwilę oglądając telewizję i poszłam odrobić zadanie. 
Słuchałam piosenek i pisałam wypracowanie na angielski, moje skupienie przerwał dzwonek telefonu. Dzwonił Niall. Bez wahania odebrałam.
- Siema. - powiedziałam do słuchawki. 
- Cześć. Co tam? 
- Robię zadanie. Jak ci poszło? 
- Jeszcze nie wiem. Czekamy, bo jurorzy się naradzają. - powiedział zdenerwowany. 
- Nie denerwuj się tak. Będzie ok. - starałam się go uspokoić, ale na prawdę sama sobie nie wierzyłam w to co mówię. 
- Łatwo ci mówić. Muszę iść, bo wołają nas na scenę. Pa. - powiedział i się rozłączył.
- Pa. - odpowiedziałam, jednak było już za późno. Wróciłam do zadania. 
Skończyłam mękę nad książkami, i zeszłam na dół. Było już ciemno, a przez chmury widniejące na niebie aż stwarzały nie miłe odczucie gdy się na nie patrzyło. Zasłoniłam okna i poszłam do kuchni. Zjadłam jakieś kanapki i zrobiłam gorącej herbaty. Po czym udałam się do salonu gdzie rozpoczęłam czytanie niedawno wypożyczonej książki "17 Black and 29 Red", bardzo lubiłam książki tego typu i mimo młodego wieku starałam się jakby rozumieć co czują tacy ludzie. Ci ludzie, którzy często są odrzucani. Nie tolerowani. Wydaję mi się to nie pojęte jak można nienawidzić kogoś tylko dlatego, że jest innej orientacji czy innej rasy. To wciąż pozostawało dla mnie zagadką. Nigdy nie poznałam jeszcze ludzi, którzy jakby to ująć, mając pociąg do tej samej płci. Na pewno gdybym poznała taką osobę wiedziałabym o wiele więcej. Zabrałam się za czytanie. Książka, niby tylko zapisane strony, ale ta jest inna. Podoba mi się. Wydawałoby się, że nie jestem fanką czytania książek a tą, chcę teraz czytać cały czas. 
Ze względu na dość późną porę, postanowiłam odłożyć czytanie na jutrzejszy dzień i poszłam spać. 
__________
*Oyster - Oyster Card w Wielkiej Brytanii jest odpowiednikiem polskiej Karty Komunikacji Miejskiej. Służy przy prawie wszystkich naziemnych środkach transportu. 
Tytuł "17 Black and 29 Red" nie jest wykorzystany przypadkowo. 
Dziękuję Wam za tak miłe opinie na temat moich wymysłów. :) 
Informacje o nowych rozdziałach znajdziecie TU (wystarczy follow)
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał oraz zachęcam do komentowania, ponieważ to bardzo motywuje. x

piątek, 3 maja 2013

Zwiastun

Zwiastun wykonała @LWgrzynowska za co bardzo dziękuję.
Mam nadzieję, że zachęci was do czytania bloga. x

środa, 1 maja 2013

Chapter 2 "Fun."

Czułem niezmierną radość, gdy dowiedziałem się że przeszedłem do dalszych etapów.  To było ekscytujące, ale straszne. Stać przed czwórką ludzi, którzy mają zadecydować o twoich dalszych planach. To niesamowite uczucie. Trzy na cztery tak, nie jest tak źle, niektórym może nie podobać się jak śpiewam np. Cheryl. Droga do domu ciągnęła się niemiłosiernie, ale to pewnie przez moje zmęczenie. O 3:30 dojechaliśmy do domu. W końcu! Szybko idę do mojego łóżeczka.
*rano około 11 AM*
Chyba czas wstawać i iść do Fanny. Wstałem, wziąłem rzeczy i poszedłem pod prysznic. Po 15 minutach byłem gotowy, więc szybko zjadłem śniadanie. W domu nie było nikogo, mama i Greg na zakupach. Wrócą z całym bagażnikiem jedzenia, podoba mi się to. Wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi.
Zadzwoniłem dzwonkiem i schowałem się za murek przy wejściowych schodkach. Drzwi otworzyła Fanny, no bo kto inny, przecież jej rodzice mieszkają obok. Kupili cały bliźniak i pół oddali dla Any.
Zdezorientowała się, bo nie zauważyła nikogo przed drzwiami. Będzie Suprise! Odwróciła się i delikatnie zamykała drzwi. Zatrzymałem je butem, a Fanny się odwróciła. Uśmiechnąłem się.
- Hej. - powiedziałem.
- Niall. Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona Ney, odwzajemniając uśmiech.
- Miło mnie witasz, po za tym przychodzę do ciebie prawie codziennie, prawda?
- Tak, tak. Wejdź.
Usiadłem na wysokim krześle, podstawionym obok kuchennych blatów, które połyskiwały do światła.
- No to opowiadaj. - powiedziała Ney.
- Eh, no byłem na castingu*, zaśpiewałem ... - mówiłem wręcz rozbawionym tonem. Cieszyłem się po prostu, a gdy o tym odpowiadałem to emocje wzbierały się ponownie. 
- Niall, tyle domyślam się sama. - zaśmiała się. - Chodzi mi o reakcję jurorów i werdykt. 
- W rzeczy samej. Nie podobało się Cheryl, i Katy nie była pewna. Ostatecznie nie udało się... - nie dokończyłem zdania, patrzyłem w oczy Fay pozorując smutek, który po króciutkiej chwili było widać na jej twarzy. 
- Nie udało się zdobyć czterech głosów na "tak", ale trzy!. - cieszyłem się jak małe dziecko. Na jej twarzy malowało się szczęście z domieszką czegoś w stylu "mam focha, bo nie powiedziałeś od razu, tylko trzymałeś mnie w nie pewności" razem dało efekt miny, która nie rozbawiła by chyba tylko największego pesymisty.  
Podszedłem do niej i przytuliłem, a ona to odwzajemniła. Zdecydowanie jest osobą, która przytula najlepiej na świecie. Trochę odsunęliśmy się od siebie, dalej będąc przytuleni. Fanny patrzyła na mnie z uśmiechem i zaczęła mówić. 
- Czyli to znaczy, że teraz będziesz musiał wyjechać? - jej zielone oczy zrobiły się duże, jakby oczekiwały odpowiedzi "nie". Prawda była inna. 
- Tak, będę musiał wyjechać. - odpowiedziałem. Myślałem, że cieszy się z tego że spełniam marzenia, chyba się pomyliłem. Cóż, nie mam już wyjścia, znaczy mam, ale nie skorzystam. 
Dziewczyna przeszła obok mnie i usiadła na sofie. Pamiętam wszystkie takie momenty, które przeszliśmy razem. Usiadłem naprzeciw, na skórzanym fotelu. 
- Pamiętaj, że będziemy przyjaciółmi na zawsze, będziemy nierozłączni. Będziemy się widywać gdy tylko się to uda. Jesteś dla mnie jak siostra. Zawsze gdy się uśmiechasz, ja też. Gdy płaczesz, ja też płaczę. Od zawsze jesteśmy przyjaciółmi i na zawsze nimi pozostaniemy... Tylko nie zapomnij. 
Po jej policzkach spłynęły łzy. 
- Nie płacz. Nie warto. - powiedziałem podchodząc do niej i siadając bokiem na sofie, by ją widzieć. 
- Jak nie warto? Od prawie 14-nastu lat, jesteśmy przyjaciółmi. A ty mi mówisz, że nie warto? - zakryła swoją twarz rękoma i płakała. Sam zacząłem płakać. Gdy widzę, kogoś to roni chociaż jedną łzę, rozklejam się. Teraz siedzieliśmy i płakaliśmy razem. "Do mojego wyjazdu zostało trzy dni, to musi być najlepsze trzy dni." - pomyślałem. Fanny płacząc zasnęła, nakryłem ją kocem. Wychodząc zostawiłem jej karteczkę:                                                    "Będę po Ciebie jutro koło 12:30. Nie dzwoń i nie pytaj, po prostu bądź gotowa. Niall x" 
Cicho zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę swojego domu, ocierając tek kilka łez, które spływały po mojej twarzy. 
*następnego dnia ~ oczami Fanny*
Wieczorem obudziłam się na sofie, idąc na górę zauważyłam karteczkę do Niall'a. Już boję się co wymyślił. Co do wczorajszych roztargnień, to uświadamiam sobie że muszę się z tym pogodzić i tyle. 
Obudziłam się o 10:20 co oznaczało jeszcze dużo czasu przed przybyciem Niall'a. Postanowiłam jeszcze poleniuchować. Leżałam przewracając się z boku na bok. W rezultacie czego spadłam z łóżka. Motywacja do rudzenia dupy i wstania. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do szafy. Wybrałam bluzkę z napisami, rurki i do tego jeansową kurteczkę. Zdałam sobie sprawę, że gdy wyjdziemy to i tak będę musiała ubrać kurtkę zimową, ale cóż. Zeszłam do łazienki i załatwiłam swoje i przeszłam od razu do kuchni. Zrobiłam tosty z czekoladą i usiadłam by je skonsumować. Nie byłam jeszcze uczesana, ani pomalowana. Jako, że miałam jeszcze dużo czasu to postanowiłam wejść na twitter'a i facebook'a. Zdecydowanie wolałam twitter, ale większość znajomych ze szkoły go nie posiadali - może i lepiej. 
"Boję się co dziś wymyśli @Niall193**" - napisałam i kliknęłam 'tweet'. Po chwili pojawiło się kilka odpowiedzi. Było mi miło. Każda była bardzo optymistyczna, nawet innej bym się nie spodziewała. Wyłączyłam laptop. Zabrałam się za mój codzienny, lecz delikatny makijaż. Jest on wręcz niezauważalny, a czyni cuda! Włosy, włosy, włosy. Jak zawsze w pełnym nie ładzie. Zawsze na ich układaniu tracę najwięcej czasu.  Nie było tak źle dochodziła 12:00 a ja już byłam gotowa. Postanowiłam pooglądać chwilę telewizor. Włączyłam jakiś kanał muzyczny i siedziałam na sofie bawiąc się telefonem. W ten sposób czas mija szybko, dlatego nim się obejrzałam usłyszałam dzwonienie do drzwi. 
"To Niall" - pomyślałam i poszłam otworzyć. Nie myliłam się. 
- Cześć. - powiedziałam. 
- Hej. Gotowa? - odpowiedział wesoły.
- Jasne. A możesz mi zdradzić gdzie idziemy? 
- Może później. Teraz szybko zakładaj buty i chodź. 
Ubrałam się, zakluczyłam drzwi i poszliśmy. Nie miałam zielonego pojęcia jaki jest plan, więc nie miałam żadnego wyboru. Przechodziliśmy obok ludzi, śpieszących się do pracy, koło kawiarni które od 9:30 tętniły życiem, sklepów. Weszliśmy w jakąś uliczkę i przeszliśmy na jakieś jakby osiedle. Na plac zabaw. Całą tą drogę przebyliśmy bez słowa. 
- Pamiętasz? - Niall spytał mnie. 
- Co mam pamiętać? Tu jest tylko piaskownic i dwie huśtawki. 
Niall pokiwał głową.
- Pomyśl i zastanów się. Spróbuj wrócić do chwili z przed 14-nastu lat. - mówił, a ja próbowałam odświeżyć pamięć. 
Zamknęłam oczy i powróciłam do przeszłości. 
- Wiem! Pamiętam! - krzyknęłam jak małe dziecko. - Tu się poznaliśmy, jak byliśmy zaledwie dwu czy trzy latkami. 
- No właśnie. I jak na obecny czas to, tu jest nasze zajęcie. - odpowiedział chłopak. 
- Jak? Bo chyba nie zbyt cię rozumiem. 
- Normalnie, będziemy się bawić tak jak wtedy. 
Zbiegliśmy z górki i ścigaliśmy się do huśtawek. Później siedzieliśmy w piaskownicy malując coś patykami. 
Po zakończeniu naszej niecodziennej zabawy, jestem zmęczona. Teraz jeszcze tylko Starbucks. Najlepsza mrożona Caffe Mocha na świecie. Kocham tę kawę!
Ta "przerwa" pozwoliła mi szybko coś napisać. 
"Udany dzień, ale jestem zmęczona. @Niall193 było super! x :)"  
Tak najłatwiej było mi opisać dzisiejszy dzień mieszcząc się w 140 znakach.
__________
*casting - normalnie najpierw są precastingi, ale ja to tu pominę. 
**@Niall193 - nazwa wymyślona na potrzeby tego fanfiction. 

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał. x

Dziękuję Wam za 250 wejść. Ich liczba stale rośnie. Oraz za ( według mnie ) AŻ cztery komentarze po ostatnim postem.
Mam dla was jeszcze kilka info. :) 
Staram się o szablon na bloga, są szanse że zostanie on wykonany na stronie zajmującej się takimi rzeczami. 
Oprócz tego podjęłam się zamówienia zwiastuna, który możliwe że pojawi się już wkrótce. 
Informacje na temat nowych postów możecie śmiało znaleźć tutaj KLIK
CZYTASZ = KOMENTUJESZ