Dzień w szkole jest teraz niczym męka. Zawsze trzymałam się z Niallem co za tym idzie iż nie znam wielu osób w szkole, niby dziwne a jednak. Koniec dnia w szkole był dla mnie niczym ukojenie. Całe dnie siedziałam w domu. Miejsca do których wychodzę ograniczają się teraz do znacznie mniejszej ilości.
Może w ten weekend wybiorę się do jakiegoś klubu. (?)
*oczami Nialla*
Przechodzenie do kolejnych etapów to niesamowita sprawa. Wyjazd do Hiszpanii był dla nas decydujący. Teraz gdy wróciliśmy musimy pracować nad występami live. Przez kilka dni byliśmy w domu ojczyma Harrego. Ah, no tak.
Harry, Liam, Louis, Zayn i ja zostaliśmy połączeni w zespół. Nazywamy się One Direction i w zasadzie idziemy w jednym kierunku. Poznajemy się coraz lepiej oraz mamy okazje spełniać marzenia. Wszystko toczy się tak szybkim tempem, że czasem nie mamy nawet tak przyziemne sprawy jak rozmowa z rodziną czy odwiedzenie kogoś bliskiego.
W każdym bądź razie fajnie grać w zespole. Tak mi się wydaje, znaczy nigdy nie śpiewałem w zespole. Wydaje mi się, że jesteśmy silniejsi w piątkę niż jako jedna osoba. Tak po za tym to strasznie tęsknie za domem, a to tak daleko. Szkoda. Dziś w telewizji ma być powtórka odcinku z boot campem. Dziwnie jest oglądać siebie w tv. Rano mieliśmy próbę i jestem wykończony. Chłopacy poszli na basen, ale ja wolę sobie poleżeć.
- Kto tam? - powiedziałem gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyły się, okazało się że przyszła Cher. Nasza koleżanka, jest w naszym wieku. Teraz przez cały czas wszyscy mieszkamy w jednym domu a nie znam wszystkich za dobrze.
- Co tam? - spytała dziewczyna.
- Nic ciekawego, rutyna ostatnich dni. - uśmiechnąłem się. - A może u ciebie coś się wydarzyło?
- Raczej nie. Przyszłam ci coś pokazać. - powiedziała i wyjęła swój telefon z kieszeni.
Poszperała trochę po czym pokazała mi zdjęcie.
Zobaczyłem je i odruchowo się zaśmiałem.
- O jeju, skąd je masz? - spytałem zdziwiony.
- Z imprezy po boot campie. Nie pamiętasz?
- No ekhm, nie zbyt. Wyślesz mi je? - poprosiłem robiąc maślane oczka.
- Jasne. Na twitterze może być? Oznaczę cię w wpisie.
- Ok. Moja nazwa @Niall193.
- Wysyłam już. - powiedziała. Otworzyłem laptop i zalogowałem się na portalu. Po czym kliknąłem na podstronę "Reakcje". Interakcja od @CherLloyd do @Niall193 "Jak możesz nie pamiętać? :) x"
Cher została i gadaliśmy. Powiedziałem jej o Fanny, ale nie wiem czy dobrze zrobiłem.
- Czyli znacie się od zawsze? - spytała dość nieśmiało.
- No tak... - odparłem.
*oczami Fanny*
Pooglądałam XFactora i leniwie zawlokłam moje ciało na górę by spać. zanim usnęłam popłakałam się jak parzyłam na moją antyramę ze zdjęciami. Miałam tam zdjęcia z mamą, tatą, znajomymi i z Niallem.
- Niall. - wszeptałam i starałam się zasnąć.
*następnego ranka*
Obudziłam się 10 minut przez budzikiem, więc postanowiłam poleżeć aż do dźwięku informującego, że pora wstawać. Ku mojemu zaskoczeniu te 10 minut minęło tak szybko że wydawałoby się że minęło dopiero 3 z nich. Wstałam i wykonałam wszystkie poranne czynności. Wzięłam torbę, leżącą na krześle i wyszłam. Oczywiście przed tym zakładając kurtkę, buty, czapkę i zamykając drzwi. Było około 8:20 co było dla mnie znakiem że muszę się pośpieszyć.
- No to dziś nici z mojej porannej kawy. - pomyślałam przechodząc obok kawiarni, w której co rano po drodze kupowałam kawę, którą na ogół 'męczyłam' przez dobre trzy godziny. Pomimo, że zawsze jest bardzo smaczna. Pewnie ktoś myśli najbardziej lubi Starbucksa a kawę pije z jakiejś kawiarenki. Otóż gdy idę Starbucks jest czynny od 10AM. Do szkoły doszłam na czas, na szczęście. Poszłam do szafki i zabrałam książki, po czym udałam się na lekcje - Przygotowanie Do Życia W Społeczeństwie.
- Współcześni Brytyjczycy wywodzą się przede wszystkim z różnych ludów, które osiedliły się w Wielkiej Brytanii przed XII wiekiem – Celtów, Rzymian, Anglosasów i Normanów. W Wielkiej Brytanii mieszkają także liczne grupy stosunkowo niedawnych imigrantów z Afryki, Azji i Europy Wschodniej. - zaczął profesor Cembey. Po jego czterech pierwszych zdaniach się wyłączyłam. Na szczęście dziś piątek co oznacza lekcje do 12:30. Hura! Na fizyce i angielskim był luz, jak zawsze samowolka.
Reszta lekcji minęła strasznie nudno, bez żadnych dziwnych wydarzeń czy coś. Odłożyłam książki i jak codziennie przebrałam się z mundurku. Rano wychodzę ubrana normalnie i tu się przebieram, a jak wychodzę to ubieram się już 'po cywilnemu'.
Postanowiłam, że po drodze pójdę do Pizza Hut i wziąć pizzę na wynos. Zgodnie z założeniem poszłam i kupiłam sobie małą pizzę i zmierzałam w kierunku domu. Ewidentnie przyszły rachunki, bo mój ojciec stał przy drzwiach mojego domu próbując się dobijać.
- Pozwól, że otworze. - powiedziałam wyjmując klucze z torby.
- Gdzie byłaś? - spytał spokojnym tonem, z taką chrypą, że szkoda gadać.
- W szkole. Coś ci jest? - zapytałam trochę od niechcenia, ale jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Jestem przeziębiony i przyszedłem zapytać czy nie masz jakiś leków przeciwgorączkowych? - powiedział opadając na fotel w salonie.
- A mama nic nie ma? - odrzekłam szperając w szafce.
- Nie ma jej. Wyjechała na sympozjum z pracy. Wraca za tydzień.
- Zrobię ci coś do jedzenia i herbatę. Wtedy dopiero będziesz mógł wziąć leki.
Nastawiłam wodę i z tego co miałam w lodówce przyrządziłam kanapki dla taty. W między czasie dałam mu termometr.
Niby on i mama są mi obojętni, ale jednak mama bardziej. Może przez to, że to ona zdecydowała o mojej wyprowadzce. Termometr skończył pomiar po 2 minutach.
- Ile?! Bożę ty musisz jechać do szpitala! - krzyknęłam. - Masz 39,9○C.
- Jak będzie powyżej 40○C to pojedziemy. Proszę. - powiedział. Nie chciałam się z nim sprzeczać. Przyniosłam mu wcześniej zrobione kanapki i herbatę oraz wodę z tabletkami.
- Co u ciebie córeczko? - spytał speszony.
- Leci. Nie jest tak źle. - wypowiadając to czułam, że duszę się w sobie. Jest okropnie, ale co mam mu powiedzieć, że chłopak którego kocham wyjechał i ma mnie już w dupie, że mam problem z emocjami. Na pewno by się ucieszył. Po moim policzku spłynęła kropla, którą starałam się zamaskować.
- A u was? - powiedziałam.
- Ja co chwilę jestem przeziębiony, a mama jak zawsze w pracy. Chodzę do lekarza, ale nic mi nie pomaga. Biorę leki, ale jest coraz gorzej. Prawie nic nie jem i jestem słaby. - powiedział upijając łyk herbaty.
- Dlaczego mama nie weźmie wolnego i się tobą nie zaopiekuje? - zapytałam.
- Wiesz jaka jest. Nie obchodzi ją nic innego niż praca.
Był już wieczór. Nie chciałam, a właściwie nie mogłam pozwolić na to by ojciec sam był w domu jeszcze tydzień.
- Zostań tu dopóki nie wydobrzejesz. Będziesz spał w pokoju dla gości. - rzekłam wstając i zaprowadziłam go do pokoju gościnnego na piętrze.
Gdy upewniłam się, że poszedł spać zaczęłam próby dodzwonienia się do Niallera. Zdały się one na nic. Po 7 próbie ktoś odebrał.
- Niall! Ile można wydzwaniać?! - powiedziałam podniesionym głosem.
- To nie Niall tylko Cher jego koleżanka, pozwoliłam odebrać sobie jego telefon. - odparł dziewczęcy głos w słuchawce. A ja zamarłam i się rozłączyłam. Nie gasząc żadnych świateł w płaczu pobiegłam na górę i zamknęłam się w toalecie. Oparłam ręce na szafeczkę od umywali i płakałam. Jak? Dlaczego? Kto to był? Czy to jego dziewczyna? Tylko takie rzeczy nasuwały mi się na myśl. Nie mogłam nad sobą zapanować...
Nie wiem o co chodzi, nie chcę! Już pewnie o mnie zapomniał, ma mnie w dupie. Myślę wciąż płacząc, nie dopuszczam do siebie jakiejkolwiek pozytywnej myśli. Sterczę tam już dobre 15 minut. Idę się położyć. Było po 1AM, tak wcześnie jak na spanie w weekend, ale nie mam siły.
Napisałam tylko na twitterze "The most important people always destroy you...". Podłączyłam telefon do ładowania i położyłam się do łóżka.
*następnego dnia - południe*
Usłyszałam jak włącz się woda pod prysznicem. Ojciec już wstał. Przeciągnęłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Wstałam i ubrałam spodnie dresowe. Ulubiony strój na wolne dni - dresy i luźny t-shirt. Zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem.
Zobaczyłam jak ojciec schodzi po schodach.
- Jak się spało? - zapytał.
- Dobrze. Jak się czujesz?
- Zdecydowanie lepiej. W końcu miałem okazję się wyspać. - uśmiechnął się. - Co jemy?
- Nie wiem. Może tosty lub brytyjskie śniadanie? - odpowiedziałam.
- Chyba skuszę się na drugą opcje.
Przeszłam z salonu do kuchni i przygotowałam wszystko co potrzebne i przygotowałam posiłek. Tato zrobił herbatę i usiedliśmy do stołu.
- Wiem że to nie moja sprawa i jak nie chcesz to nie odpowiadaj, ale co stało się w nocy? - spytał.
- Ekhm, nic. - odparłam. - Po prostu miałam taką potrzebę. Wypłakania się.
- Nie chcesz mówić to nie. Tylko się martwię. Według mnie ludzie nie mają potrzeb płakania bez powodu, ale nie będę cię zadręczał. - westchnął i dokończył swoją porcję.
Przynajmniej ty. - pomyślałam...
__________
No i jest czwarty rozdział. Zależało mi aby dodać go w tym tygodniu. W zeszłym niestety nie miałam kiedy zabrać się za pisanie. Przepraszam. :) Przepraszam też za to szare zaznaczenie, ale przez przypadek włączyłam i nie chce się wyłączyć.
Jakieś pytania do postaci/do mnie? Zadaj je tutaj > http://ask.fm/friendshipfight
Pamiętajcie że poprzez follow na twitterze konta @FriendshipFight możecie dowiadywać się o nowych rozdziałach.
DZIĘKUJE ZA PONAD 1200 WEJŚĆ. To dzięki Wam mogę tu pisać moje wymysły. xx